maybe someday.

Cześć wszystkim! 
Sesja, sesja i już prawie po sesji! A co za tym idzie - więcej czasu na czytanie. Jeszcze tylko 1 egzamin i zaczynam upragnione, długo oczekiwane wakacje. 
Żeby trochę oderwać się od kryminałów i podręczników do egzaminów zabrałam się za przeczytanie "Maybe Someday" autorstwa Colleen Hoover. Jest to na razie pierwsza książka, którą przeczytałam tej autorki, chociaż, oczywiście, słyszałam o jej innych książkach. 

Mamy tutaj dwójkę bohaterów. Ją - czyli Sydney i Jego - Ridge'a. Ona wiedzie poukładane życie - ma chłopaka, studiuje, pracuje, mieszka wspólnie ze swoją przyjaciółką. I to wszystko rozpada się w dniu jej 22 urodzin, kiedy dowiaduje się o podwójnej zdradzie. Wtedy z pomocą zjawia się On - daje jej dach nad głową, w zamian za pomoc przy tworzeniu tekstów piosenek. Ridge jest bardzo dobrym gitarzystą, porusza swoją grą wszystkich dookoła, ale cierpi na zastój weny twórczej. Jak potoczą się ich dalsze losy? 

"Maybe someday" jest opowieścią o ludziach wkraczających w młode życie, o ludziach, który dotknęły problemy, o muzyce, która zbliża jak mało co. Jest to opowieść o trudnych wyborach. O tym, że czasami każda decyzja nie może być odpowiednia, bo każda możliwa decyzja sprawi, że ktoś będzie cierpiał. Z drugiej strony - jest to opowieść o tym, że szczęście można znaleźć wszędzie, trzeba tylko je dostrzec. 



Jeżeli chodzi o mnie, ta pozycja wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony - mamy bardzo fajnych bohaterów, których polubiłam, nawet kiedy podejmowali złe decyzję albo zachowywali się nie tak, jakbym tego oczekiwała. Mamy muzykę, a ten motyw bardzo mi się podoba w książkach. I mamy przede wszystkim moc wzruszeń. I właśnie przez te wzruszenia mam do tej pozycji lekko mieszane uczucia. 

Nie mogę powiedzieć, że jest to typowe love story, nastawione na wyciskanie łez swoich czytelniczek, ale coś w tym określeniu jest. A ja odzwyczaiłam się od takich książek i nie podobało mi się to aż tak bardzo, jak jeszcze 3 lata temu. Nie mogę powiedzieć, że książka mi się w ogóle nie podobała, bo była ciekawa (na tyle ciekawa, że widząc, że mnie troszkę dołuje, dokończyłam ją zamiast odłożyć), wzruszająca, urocza. Jednak - dzisiaj nie umiałabym już czytać non stop tego typu książek, bardziej traktuję je jako przerywnik. 

Mimo wszystko - jeżeli lubisz opowieści o młodych ludziach, problemach, muzyce i sile do walki o szczęście - to jak najbardziej polecam. :)

Do zobaczenia, życzę Wam zaczytanych wakacji :)



Komentarze

Popularne posty